Słowenia na dzień dobry
Do Słowenii dostaliśmy się przez kawałek Włoch – od strony Tarvisio, do którego dojechaliśmy pociągiem. Trochę oszukaliśmy, ale dzięki temu podjazdu było o 200 metrów mniej (w pionie).
Tu możesz przeskoczyć od razu do Włoch!
Już we Włoszech było przepięknie, ale po stronie słoweńskiej zrobiło się jeszcze lepiej. Co prawda, kiedy tylko Mikołaj zdobył przełęcz Mangart i zaczęliśmy zjeżdżać, piękne widoki trochę się wygasiły, ale tylko po to, aby nam urwać dupki w samym Kobaridzie 😉

Widoki
Słowenia chociaż mała, to jest bardzo urokliwa. Alpy Julijskie, szemrzące rzeki, wodospady, lasy i zielone pola. Naprawdę jest tu bardzo ładnie.

Kobarid
Na początek dolina Soczy, która ma takie miejsca, gdzie człowiek tylko wzdycha jak tu pięknie! Niesamowicie przezroczysta i turkusowa Socza, wspaniały wodospad Kozjak (niezbyt duży ale malowniczo wciśnięty między pochyłe skały wąwozu) oraz wąwóz w Tolminie robią naprawdę duże wrażenie (chociaż wąwóz najmniejsze).

Jeśli chodzi o wodospad, to wejście jest darmowe. Idzie się jakieś 20 minut leśną ścieżką, aż docieramy do wąwozu o olbrzymich, zielonych, kamiennych ścianach. Dochodzimy do turkusowego jeziora i właśnie Kozjaka. Widok zapiera dech.


Natomiast Tolmiński wąwóz to wycieczka na około 1,5 godziny. My weszliśmy wyjściem, leży dużo wyżej niż wejście. Podjechaliśmy do niego rowerami, bo prowadzi tam asfaltowana uliczka (którą czasem jeżdżą auta, dojeżdżające do dalszych miasteczek). Dzięki temu nie musieliśmy wchodzić aż tak wysoko do wyjścia, bo zawróciliśmy zanim zeszliśmy całkowicie na poziom wejścia. Trochę zagmatwane, ale wierzę, że wiecie o co chodzi 😉

Piran – perła Adriatyku?
Generalnie wszyscy się Piranem zachwycają, czy słusznie? Ja miałam nadzieję na prawdziwą perełkę, a dostałam miasteczko jakich wiele w krainie śródziemnomorskiej.

Nie można odmówić oczywiście Piranowi uroku. Wspaniała panorama na miasto z murów obronnych, wąskie klimatyczne uliczki, kamienice i całe miasto zbudowane w stylu weneckim. Knajpki serwujące owoce morza, a do tego wjazd na Stare Miasto płatny dla aut, więc ruch samochodów bardzo niewielki. Przyjemne miejsce, zwłaszcza, jeśli ktoś lubi się snuć po wąskich uliczkach, ale nie oferuje niczego nowego – nie należy tam jechać z takim nastawieniem 😉

Jedzenie w Słowenii
W Internetach wyczytaliśmy, że w Słowenii nie ma narodowego dania, że ich kuchnia to taki zlepek włosko – bałkańskich kultur.
I rzeczywiście, nie trafiliśmy na nic specyficznego. Pierwsze co zjedliśmy w Słowenii to pizza. Na cieniutkim cieście z dużą ilością sera, sosu pomidorowego i szynką. Kupiliśmy ją w piekarni, jeszcze ciepłą i wspaniale pachnącą. Byliśmy tak wygłodniali, że zniknęła od razu (więc przykro mi, nie ma zdjęcia :P).
Niestety jeśli chodzi o pyszności, to tak naprawdę na tej pizzy się skończyło. Nie udało nam się znaleźć na trasie dużego słoweńskiego marketu. Największymi były Merkatory wielkości naszych Biedronek. Niestety nie było w nich nic, co ujęłoby nasze serca i podniebienia (za wyjątkiem jogurtu kokosowo – ananasowego z Zelenej Doliny). Żadnych frykasów Słowenia nam nie zaoferowała (nawet w kwestii napojów).
Kempingi
Spędziliśmy dwie noce w Kobaridzie, na kempingu Lazar, jedną na kempingu Corso (w kierunku Triestu, ale to były właściwie jeszcze Włochy i dwie przed Piranem na kempingu Auto-Moto.
Żadnemu z tych kempingów w zasadzie nie mamy nic do zarzucenia. Place wśród drzew, łazienki czyste i wszystko było z nimi w porządku, wifi było również (bezpłatne).
Co lepsze, poza Kobaridem, widać było koniec sezonu – mniej ludzi, mniej dzieci 😉 większy spokój (pod warunkiem, że w pobliżu nie było akurat imprezujących staruszków lub linii kolejowej :D)
Na kempingu jedna noc w namiocie dla dwóch osób, bez samochodu, wynosiła nas z reguły około 22 euro.
Przeczytaj vademecum kempingowicza.
Ceny
Ceny w Słowenii są gdzieś po środku między Polską a Austrią. I tak na przykład:
Pół bagietki: 1 euro (!)
Chlebek okrągły 300 gramów: 0,80 centów
Pudding czekoladowy 175 gramów Mercator: 0,24 centy
Kajzerka: 0,17 centów
Kosmetyki różnego rodzaju (od past do zębów, przez szampony, płyny pod prysznic w wielkości 250 ml., itp.) średnio 3 euro. Takie „naturalne” około 6 euro
Mleko 1,5% tłuszczu, 1 litr: 0,80 centów
Nie robiliśmy zbyt dużych zakupów na Słowenii, bo część rzeczy mieliśmy ze sobą jeszcze z Austrii, a część kupiliśmy we Włoszech, o które zahaczyliśmy w drodze do Piranu.
Teraz przed nami Chorwacja, w której dwa pierwsze dni już nam upłynęły w deszczu…
Przeczytaj, co jeszcze nas spotkało w Chorwacji…
Natalia
Myszki, co do jedzonka – to trzeba się pokumać z autochtonami. I wtedy posmakować potraw regionalnych. Nie wiem… może próbując zanocować gdzieś w „dzikiej” wiosce…
Troszkę więcej zaufajcie zwykłym, prostym ludziom.
Jejku, jak Wam zazdroszczę!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ja chyba nie dotrwam do wieku słusznego… mam nadzieję na zbycie Mamy mieszkania i rzucenia w cholerę tego „szczęścia” korporacyjnego, które było ok 2,5 roku temu… a teraz MASAKRA.
Też zamierzam się uwolnić na korzyść bycia a nie istnienia.
Tak trzymajcie! Wszystkiego naj naj…
PolubieniePolubienie
Ano trzeba 🙂 my się ludzi nie boimy tylko jakoś nas nie ciągnie do poznawania ich 😉 może jak będzie okazja albo jak nas najdzie potrzeba, na razie nie było takiej 😉 jest wspaniale, chociaż aktualnie dopadła nas fatalna, długoterminowa pogoda w Chorwacji 😦
PolubieniePolubienie