Po podsumowaniu liczbowym i ogólnym drugiej części naszej wyprawy pora na zmierzyć się z tym, z czym podróż się wiąże. Zacznijmy od tych gorszych stron 😉
Bo pewnie nie ma osoby, której nie marzy się takie oderwanie od rzeczywistości. Brak terminu powrotu, brak obowiązków, brak konieczności wstawania, żeby zdążyć na autobus, pociąg, spotkanie. A zamiast tego możesz podziwiać widoki, jeść przysmaki lokalnej kuchni i opalać się na słońcu.
Czy faktycznie tak jest?
- Zmęczenie. Przede wszystkim bycie w ciągłej drodze męczy. Chociaż pewnie są i tacy, którym wcale to nie przeszkadza. Ale podróżowanie rowerem ma to do siebie, że męczy fizycznie, więc czasem odpuszczaliśmy jakieś miejsca, do których było zbyt daleko rowerem, zwłaszcza, jeśli trzeba było z nich wrócić, bo nie było gdzie spać. Czasem też nie sposób było się cieszyć z otaczających okoliczności, a czasem jedynym marzeniem było tylko dotrzeć już na nocleg.
A do tego dochodzi zmęczenie psychiczne. Ciągle w ruchu, ciągle gdzie indziej. Nie wiadomo, w jakich warunkach dzisiaj będziemy spać, ciągłe sprawdzanie pogody, podjazdów, kilometrów, sklepów… wieczorami dużo do zrobienia (rozbić obóz, zrobić obiad, zrobić pranie, pozmywać, czasem coś naprawić, zorientować się co nas jutro czeka) i nie zawsze znajdzie się chwila na relaks. A rano trzeba wstawać, bez marudzenia (przeważnie o 7 rano), bo zwijanie obozu trwa około 2 godziny a przed nami cały dzień jazdy (a czasem trzeba zdążyć przed deszczem) i trzeba dotrzeć o jakieś rozsądnej porze, żeby… móc się ogarnąć przed zmrokiem.
No i też ile można odpowiadać przypadkowo zagadującym ludziom o tym, gdzie, skąd, dokąd i ile czasu jedziemy…

- Czas. Wcale nie jest tak, że masz nieograniczony zapas czasu, bo po pierwsze spieszysz się, żeby zdążyć przed zmrokiem (trzeba dotrzeć do miejsca noclegowego – wybrać je, rozbić namiot, no chyba, że akurat śpisz pod dachem albo jest okres białych nocy. A potem jeszcze jest mnóstwo prac wieczornych), po drugie śpieszysz się, żeby zdążyć przed: niepogodą, wiatrem który się zrywa w godzinach południowych (Grecja), spieszysz się na pociąg, na prom, żeby nie zamknęli sklepu…
3. Ciągłe planowanie. Oczywiście trasę mieliśmy zaplanowaną, mieliśmy nawet wszystkie interesujące nas punkty wgrane do gps (min. kempingi, sklepy, atrakcje). Ale pierwszą część wyprawy prawie co wieczór spędzaliśmy na planowaniu następnego noclegu, bo kempingów na trasie nie było zbyt dużo. A więc: gdzie jesteśmy i dokąd jutro dojedziemy, jakie są tam możliwości spania? Czasem konieczność modyfikowania trasy, bo tam gdzie chcieliśmy spać, nic nie było. Jakie mamy opcje, i za ile? A może na dziko, ale wtedy skąd wziąć wodę, gdzie się zaopatrzymy? W drugiej części pod tym względem było lepiej, ale też nie obyło się bez weryfikacji kolejnych dni.
4. Uzależnienie od pogody. Na rowerze pogoda jest bardzo ważna. Wiatr czy deszcz sprawiają, że jazda jest czasem walką, a przyjemności w tym nie ma żadnej. No, może gdyby w nagrodę czekał suchy, przyjemny domek i w perspektywie brak konieczności jazdy dalej następnego dnia, taką walkę można znieść lepiej, ale jeśli nie, to na samą myśl łzy się cisną do oczu. A tu trzeba jechać.

- Waga bagażu. Podróżując na rowerze nie możesz sobie pozwolić, aby nabrać w sklepie tylu pyszności, ciuchów i fajnych kosmetyków, na jakie masz ochotę. Nie możesz też nakupować pamiątek. Wszystko to musisz później wieźć o własnych siłach i z reguły nie po płaskim, ale po górach. Dlatego liczysz się (dosłownie) z każdą rzeczą i każdym jej gramem.
Bagaż wyprawowy
- Higiena Raz jest lepiej raz gorzej. Nam na szczęście zawsze udawało się jakoś umyć (chociażby w umywalce), ale zanim do tego doszło, byliśmy, po całym dniu w drodze, spoceni i śmierdzący. W dodatku często długa, ciepła i przyjemna kąpiel pozostawała w sferze marzeń. Czasem prysznic był na żetony, przycisk na wcisk, ciśnienie słabe, woda ledwo ciepła, kabina brudna….
A dodajmy, że po kąpieli warunki mieszkaniowe nie zawsze są idealne… (np. chłodny wieczór, który trzeba spędzić na zewnątrz bo śpimy w namiocie, albo niezbyt czysty pokój czy chatka kempingowa).
W podróży trzeba też ścierpieć, że odzież i śpiwory w pewnym momencie przestają pachnieć fiołkami. Z tego powodu śpiwory w połowie trasy wypraliśmy w pralni chemicznej, a ubrania staraliśmy się raz w tygodniu prać w pralce. Codziennie zaś prałam je ręcznie.
Ale bądźmy szczerzy pranie ręczne nie jest takie skuteczne, zwłaszcza któryś raz z rzędu. A jeśli dojdzie do tego brak dobrych możliwości suszenia…

- A jeśli o praniu mowa… To codzienne pranie ręczne jest oczywiście koniecznością. Chociaż odrobinę luksusu chcieliśmy sobie podarować i mieć przynajmniej jako tako czyste rzeczy. Czasem udawało się wyszorować je tak, że pachniały mydełkiem, co to była za radość 😉 Więc szorowałam te ciuchy w umywalkach czasem wielkości naparstka, czasem w zimnej wodzie… A jeśli pranie było w zimnej wodzie to i zmywanie naczyń też… jest to pewne wyzwanie, zmyć garnki po obiedzie w takich warunkach.
8. Omijają Cię wydarzenia „na miejscu”. I niestety musisz ponieść tę cenę, jeśli chcesz podróżować. Śluby, urodziny, parapetówki, wspólne wyjścia, rodzinne spotkania i inne tego typu wydarzenia. Początkowo nawet nie tęskni się tak bardzo, w końcu jest tyle nowych wrażeń, ale później zaczyna Ci bardzo brakować nawet zwykłej możliwości pożartowania z kimś innym, niż tylko partner w podróży 😉

- Musisz codziennie czarować obiad. Na zapas można kupić co najwyżej makaron, pesto i tuńczyka (bo to wszystko trzeba wieźć). Ale ile można jeść to samo? Wymyślenie czegoś do jedzenia, co będzie dobre i da się zrobić w jednym garnku (piekarnik stał się standardem dopiero w Skandynawii) często zakrawa na misję niemożliwą.
- Zapomnij o wygodach i komforcie. Oczywiście, bywały takie kwatery, w których czuliśmy się świetnie. Wygodne, czyste, super wyposażone. Ale przeważnie jednak nasza kuchnia z dużą lodówką, piekarnikiem, ulubionymi kubeczkami, wygodne biurko, dwa osobne komputery, książki!, pralka dostępna w każdym momencie, własna pościel… wszystko to było wspomnieniem i bardzo do tego tęskniliśmy. Im bardziej ktoś lubi żyć w komforcie tym bardziej będzie mu tego brakowało.
Ale jak bardzo tego potrzebujesz, dowiesz dopiero wtedy, kiedy ruszysz w podróż 😉

Ale nie martwcie się, są też dobre strony podróżowania 😉 O nich następnym razem 🙂
Natalia
4 myśli na temat “Wady i zalety podróży. Cz. I – wady”