Jakie ubranie zabrać w roczną podróż?

ubranie na podróż rowerową

Kosmetyki to tak naprawdę „mały pikuś”. Prawdziwy dramat rozpoczął się przy próbnym pakowaniu ciuchów i co gorsza  powtórzy się przy tym „na serio”.

Co zabrać w roczną podróż rowerową, kiedy trzeba wziąć mało, lekko i niegniotąco? A przy okazji, żeby wyglądać i czuć się dobrze?

ubranie na wyprawę
Nie bójcie się, to tylko niewielki ułamek tego, co zabieramy 😉

Zacznijmy od rzeczy banalnych:

Bielizna: majtki, skarpety – po cztery pary to wystarczająca ilość. Jedne się suszą, drugie się noszą, reszta awaryjnie i w razie jak te prane się rozpadną 😉 A jak się rozpadną to dokupimy, towar na szczęście znany w całej Europie 😉

Są jeszcze staniki – na pewno jeden sportowy i ze dwa zwykłe – jeden ładniejszy drugi wygodniejszy 😉

Na głowę: każde z nas bierze buffa, czyli kawałek materiału który może być czapką, opaską na uszy, osłoną na twarz, szalikiem albo nawet kominiarką. Oprócz tego bierzemy bandanę oraz czapkę z daszkiem.

Rękawiczki: bierzemy długie ocieplane i długie cienkie chroniące przed wiatrem i zwykłe krótkie.

Kurtki: nie może zabraknąć lekkiej, przeciwdeszczowej kurtki.

Ocieplacze: każde z nas bierze kurtkę puchową. Mamy takie ciepłe i leciutkie, które chowają się do swoich własnych kieszeni 🙂 Być może przywędrują do nas dopiero w paczce do Rzymu.

Oprócz tego zabieramy po bluzie – lekkiej, ciepłej i przyjemnej w dotyku.

wyprawa rowerowa włochy
Czasem naprawdę nie ma się w co ubrać…

Buty: bierzemy po trzy pary. Japonki – pod prysznic, do klapania po mieszkaniu/campingu i po prostu, żeby stopa po całym intensywnym dniu w jednym bucie mogła trochę odetchnąć w innym.

Sandały: tutaj królują Keeny. Moje ukochane sandały mają już jakieś 5 lat (!!!) i nic im nie dolega, nawet nie mają startej podeszwy. W tych butach można jeździć na rowerze, łazić po kamieniach (śliskich i suchych), po wodzie, spacerować godzinami, skakać, biegać i wszystko, co tylko wymyślicie 😉 W związku z tym M. zakupił męską wersję modelu Venice 😉

No i pełne buty. Chodziliśmy za nimi chyba z pół roku, aż natknęliśmy się na fantastyczne buty włoskiej firmy AKU z serii Bellamont. Nasze są pokryte zamszem z wodoodporną membraną, nadają się na trekking oraz na spacery po mieście. Są absolutnie fantastyczne i w pięknych kolorach 🙂 a do tego każdy but szyty jest ręcznie i ma indywidualny numer szewca, który go szył 🙂 Nie ma to jak włoski styl 😉

Wszystkie nasze buty są leciutkie, ale tego chyba nie muszę dodawać 😉

Kedy już opanowaliśmy rzeczy łatwe nadeszła pora na samo sedno…

Koszulki bawełniane: bawełnianych aż cztery (aż to wcale nie ironia ;)) jedna do spania, jedna do chodzenia, jedna na zapas a jedna dla przyjemności, żeby czasem założyć coś innego. Ich największą wadą jest to, że się gniotą. Jedna z moich bluzek to w zasadzie nie bawełna a mieszanka poliestru i wiskozy, ale tak utkana, że jest miła w dotyku jak bawełniana a w dodatku prawie się nie gniecie.

Oprócz tego bierzemy jeszcze po jednej koszuli – takiej z kołnierzykami i w kratkę (ja różowo – żółtą, M. zielono – żółtą). W razie, gdybyśmy mieli kaprys wyglądać trochę bardziej elegancko. Na szczęście prawie się nie gniotą, więc nie będzie wstydu, gdy się  w nich pokażemy 😉

Koszulki rowerowe: po dwie z każdej długości rękawów; na ramiączka (w wersji męskiej bezrękawniki), krótki, długi. Ich zaletą jest to, że doskonale odprowadzają pot, szybko schną i nie gniotą się. Nie nadają się jednak na dzień „rekreacyjny”; w dotyku nie są takie przyjemne jak bawełna i wygląd też mają „techniczny”, że tak to nazwę 😉

Spodnie „normalne”: ­czyli nierowerowe 😉 ja biorę dwie pary. Jedne leciutkie ze strechu, wyglądające jak jeansy, a drugie z rozpinanymi nogawkami, z cienkiego i przewiewnego materiału. Dodatkowo jeszcze jedne krótkie spodenki, które mogą być za kolano albo przed kolano. No i, może dorzucę jeszcze leciutkie, bawełniane długie spodenki, które można zawijać aż do kolan 😉

Spodnie rowerowe – obowiązkowo z pieluchą 😉 głupio się w nich wygląda, ale oddają nieocenione usługi podczas wielu godzin w siodełku (póki nie odparzą albo nie poobcierają :P).

Bierzemy 2 lub 3 pary krótkich, po jednej długich windstopperowych (ciepłych, nieprzepuszczających wiatru, ani lekkiego deszczu) oraz ja jedne za kolano.

zdziwiona kotka
Raz się wygląda lepiej a raz gorzej i nie ma się co dziwić 😉

Cóż, czy to dużo czy mało? Ciężko powiedzieć. Nam wydaje się, że bardzo dużo, Wam pewnie, że strasznie mało.

Większość czasu spędzimy w podróży, na rowerach, więc nie potrzebujemy urządzać rewii mody, ale z drugiej strony chcemy mieć kilka rzeczy, które lubimy, w których się dobrze czujemy, oraz w których można pokazać się szerszej widowni 😉 (No i żeby na każdym jednym zdjęciu nie wyglądać tak samo 😛 )

Zbyt mało rzeczy to nie problem, można brakujące sztuki dokupić lub poprosić rodziców o dosłanie, jeśli będzie jednak ich zbyt dużo – wtedy albo trzeba je ze sobą bez sensu wozić albo odesłać do Polski (i zapłacić niepotrzebnie jak za zboże).

Zobaczymy. Prawdziwe pakowanie przed nami, po weekendzie! 🙂

Jesteś ciekawy, co jeszcze zabieramy ze sobą w podróż?

> o kosmetykach słów kilka

> wszelki inny bagaż

> i co jeszcze musieliśmy załatwić

Natalia

7 myśli na temat “Jakie ubranie zabrać w roczną podróż?

Dodaj komentarz