W Austrii siedzimy i siedzimy, chociaż drogo. Ale nie dlatego, że pięknie (aczkolwiek pięknie), ale dlatego, że trasa dość długa, górzysta a na dodatek jedną z naszych dróg zasypała ziemia i musieliśmy wsiadać w pociąg. Co ostatecznie dobrze się skończyło, bo znaleźliśmy świetną kwaterę w St. Michael in Obersteiermark w której postanowiliśmy zostać dwie noce 🙂 (już nie możemy patrzeć na kempingi 😉 )
Ale od początku. Drugi tydzień naszej wyprawy:
Rowerowy Wiedeń
Tak się dobrze złożyło, że po koleżeńsku dostaliśmy możliwość pomieszkania w Wiedniu przez kilka dni. Skorzystaliśmy z zaproszenia i zostaliśmy w mieście cztery, choć początkowo planowaliśmy dwa dni 😉

Czas mijał nam leniwie choć nie bezczynnie 🙂
Zobaczyliśmy chyba wszystkie punkty, które polecają przewodniki i „Internety”, przy okazji snując się po bocznych uliczkach, żeby poznać miasto nie tylko od tej turystycznej strony.
To, co mi się w Wiedniu podobało to to, że jest taki zadbany, zarówno w Centrum jak i z dala od głównych atrakcji. Jest uporządkowany a jednocześnie ma taki luz.

Z jednej strony możesz swobodnie przejść na czerwonym świetle (kiedy nic nie jedzie), a z drugiej, na przykład, sieć ścieżek rowerowych jest tak dobrze skonstruowana, że dojedziesz nimi wszędzie, bez problemu (nie skończą się w połowie trawnika albo nie wywiodą donikąd).

Kierowcy również jeżdżą bardzo ostrożnie, rower nie jest przeszkodą na drodze, wymija się go z odpowiednią odległością, przepuszcza tam, gdzie ma pierwszeństwo (co wcale nie jest takie oczywiste). Wśród parkingowych miejsc samochodowych wydzielone są także takie tylko dla rowerów – tam gdzie mieści się jedno auto parkuje kilka rowerów. Bardzo przyjazne miasto i stworzone do zwiedzenia na rowerze.
Wiedeń przypomina mi trochę Paryż, ale nie jest taki przytłaczający. Nie ocieka złotem i nie przytłacza monumentalnością, choć niezaprzeczalnie jest wspaniały. Przestrzenny, pomimo wielkich, wspaniale zdobionych kamienic (ale nie to, żeby Paryż mi się nie podobał – wręcz przeciwnie) i czysty.

Komfort turysty
Po Wiedniu przyszła pora na Alpy – Styrię i Karyntię, w kierunku zachodnim.

To raczej przedmurza Alp, więc na naszej drodze raczej nie było bardzo wysokich podjazdów, a jedynie „normalne” (czyli mające mniej niż 1000 m w pionie :P). A mimo to, po Wiedniu straciliśmy nieco ledwo wyrobionej formy i ciężko nam się jechało.
Ale okoliczności były tak piękne, że pomimo zmęczenia i czasami irytacji (czy te podjazdy nigdy się nie skończą?!) wybaczam Austrii te przewyższenia 😉
Jeśli widzieliście reklamy Milki, zielone pola, góry, wioski białymi domkami o drewnianych dachach, ozdobione gęsto czerwonymi kwiatami, to właśnie tu jest podobnie. Do tego czyściutko (nie wiem jakim cudem, bo znalezienia kosza na śmieci jest niezłym wyzwaniem), zielona, równo przystrzyżona trawa, szemrzące potoki i olbrzymie góry dookoła.

Uderzyło mnie też to, że po ulicach (ani wiejskich ani wiedeńskich) nie wałęsają się żadne psy czy koty. A to ważne, bo biegnący za rowerem pies to żadna przyjemność. Ciekawe i jednocześnie trochę zastanawiające jest też to, że nie ma prawie wcale ptaków.

Natomiast w kwestii ludzi, to są z reguły sympatyczni. To sprawia, że miło jest z nimi obcować, ale nie narzucają się i nie przytłaczają sobą. Są poukładani, ale nie tak sztywni jak Niemcy. To bardzo przyjemna mieszanka, chociaż z drugiej strony są irytująco poprawni.
Ceny w Austrii
No i to niestety jest ból. Podstawową zasadą jest nie przeliczać. Bo w innym razie człowiekowi robi się słabo. Poniżej zestawienie kilku towarów wraz z cenami (mniej więcej):
Napoje: 1-3 euro (kupowaliśmy z reguły Granny’s Spritz – lekko gazowany napój jabłkowy za 1,30 euro)
Chleb: 2 / 3 euro
Bułka: 0,15 – 1 euro (te najtańsze najlepsze :P)
Ser: 2 – 3 euro (200 gramów)
Mleko: 0,80 – 1,20 euro
Kiełbaski (w typie kabanosków): 3 euro
Pomidor, papryka, ogórek: 0,5/0,8 euro
Pęczek rzodkiewek: 0,8 euro centów
Noc na kempingu za dwie osoby i namiot, bez samochodu: 16 / 36 euro
Noc na kwaterze: 70 euro
Mrożonka obiadowa: 2,50 – 5,00 euro (około 500 gramów)
Mięsko obiadowe: 2, 50 euro (około 300 gramów)
Paczka papierosów: 4,70 euro (każdy rodzaj, nie palimy ale staliśmy pod automatem :D)
Tak więc poranne zakupy śniadaniowe i takie zaopatrzeniowe na cały dzień kosztowały nas około 10 euro za każdym razem, a późniejsze, obiadowe drugie 10 euro… Nie, przeliczanie to nie jest dobry pomysł.
Jeśli chodzi o kempingi to niestety słaby komfort. Owszem, z reguły trawa, na której rozbijasz namiot, jest ładna i równo przystrzyżona (aż głupio po niej chodzić), ale brakuje drzew, które dawały by cień w upalne dni, z reguły nie ma też ławek czy krzesełek ani stolików, więc nie bardzo jest na czym usiąść.. Jednak wszystkie z nich mają wysprzątane, czyściutkie, pachnące łazienki z mydełkami i papierem, kuchnie wyposażone w płyny do zmywania i zmywaczki, prawie zawsze pralka i często lodówka.
Ale jeśli złapie Cię deszcz i masz tylko namiocik to albo musisz koczować w pomieszczeniu sanitarnym albo w namiocie. Altanki i inne zadaszone miejsca są rzadkością. Ewentualnie możesz zaryzykować i zaszyć się na ganku pustej przyczepy kempingowej. Ten pomysł jest jednocześnie najwygodniejszy i najbardziej stresujący. W porządnickiej Austrii w każdej chwili może ktoś przyjść i Cię wyrzucić albo kazać zapłacić miliony monet za używanie dachu i stoliczka.
Jeśli chodzi o WIFI (czy nawet transfer komórkowy), to albo jest płatne (!) albo bardzo słabe…
Podsumowanie
To była moja pierwsza wizyta w Wiedniu i Austrii. Być może do Wiednia będzie jeszcze kiedyś okazja wrócić za to do samej Austrii mam nadzieję, że jeszcze się wybierzemy. Alpejskie wielotysięczniki mnie przerażają, ale może i tak dam się namówić na ponowną podróż w te góry, na pewno jeszcze będzie okazja bo do Alp jeszcze wrócimy, jadąc przez Włochy, na północ 🙂

Po kilku dniach spędzonych w Austrii pora na słowiańskie kraje! 🙂
O wyprawie przez słowiańskie kraje możesz przeczytać tu:
Natalia
Visit Europe while it is still here 😉
PolubieniePolubienie
ale pięknie 🙂 🙂 trzymam kciuki za te podjazdy 😉
PolubieniePolubienie
Na razie nie ma tragedii 🙂
PolubieniePolubienie