Z czym kojarzą Wam się Niemcy? Z Angelą Merkel? Dobrymi samochodami, piwem, kiełbaskami i imprezą Oktober Fest?
Jeśli tylko z tym, to spróbujemy Wam odczarować naszych sąsiadów, bo chyba są niedoceniani lub przeceniani 😉

1.Tanio! Tak 😛 Po palpitacjach serca, jakie przeżywaliśmy w poprzednich krajach i przy których Francja, jednak dość droga, wydawała nam się tania, w Niemczech jest raj cenowy 😛 właściwie większość produktów kosztuje tyle, co w Polsce, z jakimiś drobnymi różnicami. Również noclegi pod dachem można znaleźć w normalnych cenach (do 50 euro przeważnie jest niezły wybór).
2. Dobre jedzenie i picie. Zdziwieni? W Niemczech jest spory wybór różnego rodzaju produktów. Nie tylko niemieckich ale też z innych rynków (jak buraczkowy humus! Pycha). Jednak przede wszystkim zachwycaliśmy się wędzoną leberką czyli wątrobianką, której nigdzie indziej nie dostaniecie tak pysznej, oraz apfelschorlem, czyli napojem jabłkowym. Niby nic, pomyślicie, jabłkowe picie. A jednak. Niemieckie schorle są pyszne, lekko gazowane. Nigdzie indziej napoje jabłkowe nie smakują tak dobrze.
3. Piękne rejony Doliny Mozeli. Wzgórza pełne winnic, pomiędzy którymi wystają skały, czasem na szczycie górek stoi zamek a pod nim kolorowe, ładne, pełne uroku miasteczko. A wszystko to odbija się w lustrze wijącej się rzeki Mozeli. Brzmi nieźle? W rzeczywistości jest naprawdę prześlicznie! 🙂 No i nigdy nie sądziłam, że w Niemczech są takie winne rejony.

4. Najwyższy gejzer świata. Taki z zimną wodą. Znajduje się właśnie tutaj, w Niemczech, w mieście Andernach. Strumień sięga aż na 60 metrów w górę i to naprawdę fajne widowisko. Woda zaczyna powoli bulgotać w czymś w rodzaju kotła, aż z bulgotania robi się coraz wyższa fontanna, która ostatecznie sięga właśnie 60 metrów. Woda tryska i chlapie, płynie chodnikiem i można się nieźle zmoczyć 😉

5. Niemieckie drogi wcale nie są najlepsze. Tak! Obalamy mit, jakoby w Niemczech szosy były idealne. Na własnej skórze przekonaliśmy się, że nie są. Jest różnie, od świetnych „dywaników”, przez lekko wyboiste szosy aż do totalnie dziurawych, źle połatanych dróg. To samo tyczy się ścieżek rowerowych. Niektóre są poprowadzone mądrze i dobrze, na przykład będąc pasem wzdłuż ulicy, ale inne są brukowane kostką (więc telepią niemiłosiernie) lub bardzo wyboiste z kiepską nawierzchnią. Często też poprowadzone są kompletnie bezsensu, robią jakieś labirynty i ósemki, zamiast iść po prostu równo z drogą.
Jedna z nich wiodła nawet środkiem strefy pieszej, gdzie jazda na rowerze była zabroniona.

6. Niemcy są sympatyczni. O ile są młodzi 😛 starsi Niemcy często są niezbyt przyjemni, nie wiem z czego to wynika, ani nie umiem przytoczyć żadnej konkretnej sytuacji. Po prostu są niesympatyczni.
Przy okazji tego punktu opisać należy jeszcze naszą przygodę, dzięki której poznaliśmy chyba najfajniejszego Niemca na świecie 🙂
Podczas przejazdu przez jakieś malutkie miasteczko M. usłyszał stukanie w kole. Myśleliśmy, że może coś się przykleiło do opony i uderza w błotnik albo haczy o hamulec. Po oględzinach okazało się jednak, że opona właśnie jest w trakcie kończenia swojego żywota. Wybrzuszyła się i przetarła do gołej dętki. Zdążyłam zrobić zdjęcie i… Opona strzeliła! I było i po dętce i oponie.
Zaczęliśmy myśleć, co robić, najbliższy sklep rowerowy, który wyszukał nam się na mapach był 9 kilometrów od nas, a było już późno, więc szansa że M. zdążyłby tam dojechać na moim rowerze była mała.
Ja próbowałam ustalić, czy mamy szanse na jakiś transport komunikacją miejską do campingu, a M. szukał właściciela wypatrzonego w pobliżu roweru, który stał na flaku, żeby odkupić oponę.
I Christian, jedna z osób, do której M. zapukał podczas tych poszukiwań, zaproponował, że zawiezie nas do sklepu rowerowego swoim samochodem 🙂 (okazało się, że sklep był zresztą bliżej niż ten wyszukany, co więcej, wcześniej robiliśmy w jego pobliżu zakupy).
Po powrocie dokonaliśmy naprawy w garażu Christiana, który nawet zafundował naszym obręczom czyszczenie odtłuszczaczem :))
Na koniec zostaliśmy jeszcze poczęstowani zimnym Red Bullem 🙂 bardzo jesteśmy wdzięczni Christianowi za tę bezinteresowną pomoc 🙂 Dzięki niemu potencjalnie poważna komplikacja szybko i miło została zażegnana. Aczkolwiek nie tanio (58 EUR za oponę i dętkę).

7. Niemieckie miasta bywają albo urocze albo kompletnie bez wyrazu 😛 wsie i małe miasteczka często są bardzo ładne. Czyste, śliczne często wręcz cukierkowe, kolorowe od kwiatów w ogrodach i przy drogach, ale już te większe miasta przeważnie nie mają żadnego charakteru, są nijakie.

Jednym z wyjątków jest Hamburg, w którym poczułam się jak w filmie z lat 90 😀 wysokie, postkomunistyczne bloczyska a do tego ogólny brud na ulicach. No, ale to było tylko pierwsze, słabsze wrażenie.
Nadrzeczna część miasta, „stare miasto” to zupełnie co innego. Budynki nad kanałami, port, to zupełnie inny klimat. Trochę jak Amsterdam, tylko nie tak zatłoczony, no i nie taki cukierkowy. Bardziej nowoczesny, industrialny ale i jednocześnie klimatyczny. Lubimy takie miejsca i bardzo się nam spodobał Hamburg 🙂
8. Niemieckie koleje. Według niemieckich pociągów można regulować zegarki. Chyba, że akurat mają opóźnienie 😀
Za pierwszym razem, gdy kilka lat temu przejeżdżaliśmy Niemcy pociągami, wszystkie jeździły z dokładnością co do minuty, jednak jeden z nich i tak się spóźnił i nie zdążyliśmy na ostatnie połączenie do Bazylei.
Koleje Niemieckie nie dość, że przedłużyły nam bilet na następny dzień to jeszcze zagwarantowały nocleg w pobliskim, bardzo przyzwoitym Hotelu Ibis.
Tym razem też przejeżdżaliśmy dużą część kraju pociągami, ale tak się nieszczęśliwie złożyło, że trwały remonty torów (i niektórych dworców) i wszystkie pociągi w całym kraju były opóźnione, wjeżdżały na inne tory niż zwykle. Stan dezorganizacji był dość wysoki i na dworcach było spore zamieszanie.
Trzeba jednak powiedzieć, że w każdym innym kraju zapewne nie byłoby w ogóle szans na ogarnięcie tego chaosu. A tutaj informacje o wszystkim (np. jakie opóźnienie, na który tor wjeżdżamy, jakie opóźnienie mają najbliższe pociągi, na które perony wjeżdżają) były między innymi na ekranach w pociągach oraz na stronie internetowej kolei niemieckich.
Z resztą sama strona Deutsche Bahn powinna być wzorem dla wszystkim innych stron informacyjnych. Dowiemy się z niej wszystkiego. Ceny biletu, peronu na który pociąg wjeżdża (nasz i kolejny w który się przesiadamy – i tak rzeczywiście jest, nie trzeba szukać na dworcu tych informacji), stację docelową pociągu, który ma nas dowieść gdzieś wcześniej niż sam jedzie, bez wklikiwania się w trasę tego drugiego pociągu czy pytania na dworcu. Jest też informacja o opóźnieniach.
Ta strona wyszuka nam też połączenia chyba dla wszystkich kolei europejskich, nawet takie, z którymi nie radzi sobie rodzima wyszukiwarka danego kraju (np. strona francuskich kolei nie umiała nam podać połączeń typu francuskich linii regionalnych, a niemiecka nie miała z tym najmniejszego problemu).
Przesiadki często są też tak pomyślane, że nie trzeba biegać po całym dworcu, często jest to ten sam peron lub peron obok. Ale niestety nie jest to reguła, do takiej perfekcji jeszcze nie doszli 😉
Kolejna rzecz, jaką trzeba napisać o kolei niemieckiej, to to, że jest mnóstwo połączeń zewsząd do wszędzie. Istnieją różne warianty tras, które dowiozą Cię do celu, w razie, gdyby jedno z połączeń przesiadkowych z jakiegoś powodu nie doszło do skutku.
Pociągi niemieckie są przeważnie niskie a perony są wysokie więc wchodzenie z obładowanym rowerem, wózkiem czy ciężką torbą nie stanowi większego problemu. No, chyba, że peron jest wyższy od podłogi pociągu, co się czasem zdarza 😀
W pociągach też zawsze otrzymujemy informację nie tylko o tym, do jakiej stacji dojeżdżamy i ewentualnie co się dzieje, że stoimy i za ile ruszymy, ale także o tym na którą stronę jest wyjście. Banalna informacja? Nie w innych krajach.
Na dworcach prawie zawsze są szerokie windy, pomyślane między innymi po to, żeby zmieścił się w nich rower.
Co tu dużo mówić, koleje niemieckie są idealne, może lepsze są tylko w Japonii 😉
9. Niemieccy kierowcy jeżdżą bardzo dobrze. Nawet jeśli obok idzie jakaś ścieżka rowerowa, na którą jeszcze nie zjechaliśmy, nie trąbią na nas i w ogóle chyba ani razu nikt na nas nie zatrąbił. Nie wyprzedzają na czołówkę, nie spychają do krawędzi, generalnie, w Niemczech mamy takie samo prawo być na drodze, jak wszyscy inni. Super.
10. Porządek musi być! Chociaż nie wszystko jest idealne w Niemczech, to nieprzestrzeganie zasad jest nie do pomyślenia. Generalnie to nawet dobrze, chyba dzięki temu Niemcy osiągnęły taki poziom gospodarczy i kulturowy, ale starsze pokolenie potrafi nas prawie zdzielić laską po plecach, że toczymy się na rowerach po strefie pieszej, nawet jeśli jest nie zatłoczona 😛 młodsze pokolenie samo jeździ po deptakach, a pani konduktorka w pociągu machnęła ręką na nasz zły bilet i poradziła, jaki powinniśmy wybrać następnym razem (zamiast biletu dla Nadrenii i Westfalii wybrać taki uprawniający przekraczać landy – szkoda, że w automacie biletowym nic o tym nie napisali :P). Więc może nadchodzi porządek z lekkim przymrużeniem oka w wydaniu młodszych Niemców 🙂
Podsumowanie
Przyznam szczerze, że czas spędzony w Niemczech był bardzo przyjemny. Pogoda nam się pod koniec popsuła i na kempingach nie zawsze było tak komfortowo, jak bym sobie tego życzyła, ale i tak Niemcy rozpieszczały nas dobrym jedzeniem, dobrymi cenami i ogólną dobrą atmosferą w kraju. No i komunikacją. Język niemiecki M. zna przyzwoicie, a ja rozumiem na tyle dużo, że nie muszę się denerwować, że słyszę tylko dziwne dźwięki, do niczego niepodobne, z ust rozmówcy 😛
Teraz języki skandynawskie 😉
Natalia i Mikołaj
Fajnie przedstawiony temat. Mam przyjaciół Niemców i często tam kiedyś bywałam. Nie do końca zgadzam się ze wszystkimi tezami, ale każdy ma prawo mieć inny punkt widzenia. Pozdrawiam cieplutko!
PolubieniePolubienie
A z jakimi się nie zgadzasz? 🙂 Pozdrawiamy również! 🙂
PolubieniePolubienie
ojej z Niemcami nie mam żadnego kontaktu:) kiedyś myślałam o wjeździe za granicę ale pomysł padł:) z jednodniowych wycieczek jakie odbyłam zaa zachodnią granicę, raczej nie wywnioskuję jacy są Niemcy:)
PolubieniePolubione przez 1 osoba