Podsumowanie II części wyprawy

wyprawa po europie

Po kilku miesiącach spędzonych na wyprawie rowerowej przez północną Europę, wróciliśmy do domu. Pora więc na podsumowanie 🙂

W tym poście w skrócie przybliżymy Wam tegoroczną część naszej podróży.

A w tym wpisie: Podsumowanie I części wyprawy rowerowej po Europie możecie sobie przypomnieć trasę po Bałkanach.

Zimowanie w Rzymie

wyprawa rowerowa włochy
U góry: panorama Rzymu, po lewej Zamek św. Anioła, po prawej Bazylika św. Piotr

Przede wszystkim należy zaznaczyć, że zimowe miesiące, czyli od połowy listopada do połowy marca, spędziliśmy w Rzymie. Doświadczenie było niezwykłe, bo stolica Włoch jest przepięknym, magicznym miejscem na które mieliśmy prawie nielimitowany czas zwiedzania (no, może i limitowany ale było go nadzwyczaj dużo).

O ile jednak M. czuł się w Rzymie fantastycznie, o tyle N. trochę doskwierał brak bycia pomiędzy znajomymi kątami i znajomymi – tak w ogóle.

Ale Rzym stał się trochę takim naszym drugim miastem.

Rzym znane miejsca.jpg
Od lewej u góry: Koloseum, widok na Forum Romanum, akwedukty, Koloseum, widok na Watykan, Fontanna di Trevi

Więcej o naszym rzymskim pobycie przeczytacie we wpisie: Jak nam się żyło w Rzymie.

Zapraszamy też do kategorii Rzym, tam znajdziecie dużo ciekawostek na temat tego miasta 🙂

Powrót do Polski

W marcu na miesiąc wróciliśmy do Polski, żeby załatwić sprawy zdrowotne. Musieliśmy odwiedzić dentystę, który w Polsce był dużo tańszy niż we Włoszech. Do tego dochodziła jeszcze gwarancja polskiego laboratorium technicznego, no i zaufanie do znanego lekarza. Przy okazji mogliśmy trochę nacieszyć się wytęsknionym domem, spotkać ze znajomymi i najeść domowych smakołyków 🙂

Wiosna we Włoszech

A w kwietniu wróciliśmy do pozostawionych w przechowalni rzymskiej rowerów i całego ekwipunku. Wiosna we Włoszech była trochę kapryśna. Dobrze się więc stało, że ruszyliśmy ostatecznie później niż planowaliśmy (ze względu na powrót do domu). Wieczory i poranki były jeszcze zimne a co jakiś czas pogoda się psuła.

Deszcze jednak szczęśliwie udawało nam się przeczekiwać w przyjemnych kwaterach. Skończył się jednak sezon grzewczy i w mieszkaniach było dosyć chłodno.

włochy.jpg
U prawej na górze: Castigliano, na dole Termy Saturni

W każdym razie nie cierpieliśmy jednak zbytnio z powodu przymusowych dni restowych, bo po zimie (mimo, że trochę jeżdżonej) forma nam jeszcze nie dopisywała. Szybko się męczyliśmy i nogi odmawiały posłuszeństwa.

Z Włoch dojechaliśmy, przez Monako, nad Lazurowe Wybrzeże. Cieszyliśmy się bardzo, bo we Włoszech zapowiadano kiepską prognozę a poza tym trochę znudziły nam się makarony i sosy pomidorowe 😛

Francja

We Francji zaś (pociągiem pokonaliśmy fragment z włoskiego Sanremo do Monako) pogoda była piękna. A do tego widoki takie, że brak słów. Lazurowe Wybrzeże rządzi, co tu dużo mówić 🙂

francja lazurowe wybrzeze.jpg
U góry od lewej: Włoskie cinque terre, Monako u dołu: Lazurowe Wybrzeże

Południe Francji nie rozczarowało nas ani trochę. Przepiękne widoki, pogoda i do tego francuskie jedzenie. Jednak problemem Francji są imigranci i to niestety widać. W Grasse, czy w Marsylii biedne, kolorowe dzielnice sprawiają, że rozglądasz się dookoła siebie częściej niż byś sobie tego życzył i zmywasz się z tych miejsc, tak szybko, jak tylko możesz. Być może to tylko okropne uprzedzenia, a być może nie, bo jeśli czujesz się jak w filmie gangsterskim i w dodatku to nie Ty jesteś gangsterem

francja.jpg
Od góry po lewej: Grasse, po prawej kalanki marsylskie, Po lewej udołu Marsylia

W każdym razie nic złego nam się nie przytrafiło (nie licząc jakichś utarczek z właścicielem mieszkania czy właścicielami kempingu: przeczytaj więcej we wpisie o Lazurowym Wybrzeżu rowerem i ostatecznie wsiedliśmy w pociąg w Marsylii, który pokonał całą Francję  i wysadził nas pod belgijską granicą. W totalnie innym świecie.

Belgia

Północ Francji była bardzo flamandzka, zarówno pod względem architektury (strzeliste domki z czerwonej cegły, przypominające angielski lub niemiecki styl) jak i atmosferą. To już nie był południowy luz. To była północna porządnickość. Może nie jakaś sztywna i przesadzona, ale jednak.

Belgia okazała się dość ładnym krajem o koszmarnie wysokich cenach i denerwujących pagórkach; krótkich i bardzo stromych. Ostatecznie znudziła nas i zmęczyła. Ale za to jednocześnie rozkochała nas w swoich musach czekoladowych… 🙂

belgia
U góry: Dolina Mozy, reszta: Belgia

Holandia

Holandia była wytchnieniem dla naszych nóg, bo była płaska jak stół 😉 M. nie mógł jej ścierpieć. Nie tylko przez brak gór ale również za przymus jeżdżenia po ścieżkach rowerowych.

holandia wyprawa rowerem
Holandia

Faktem jest, że w Holandii jazda długodystansowa na rowerze może być stresująca. Infrastruktura dróg dla rowerów jest oszałamiająca, przez cały kraj biegną ścieżki we wszystkich kierunkach. Często po obu stronach szosy samochodowej po jednym pasie rowerowym w danym kierunku. Oznaczenia jednak nie zawsze były dla nas czytelne i czasem wyjeżdżaliśmy pod prąd (rowerzyści wtedy kręcili głową z dezaprobatą) a czasem zjeżdżaliśmy w ogóle ze ścieżki na szosę. Wtedy zaczynało się zirytowane trąbienie kierowców. Od razu.

A na koniec jeszcze robotnicy wściekli się na nas, za to, że nie chcemy jechać objazdem (rozkopali jeden pas ulicy i ścieżkę) przez pole, nie wiadomo jak daleko, tylko jedziemy kilka metrów jezdnią. Sytuacja była bardzo nieprzyjemna. Krzyki i popchnięcia. Z ulgą wyjechaliśmy z Holandii.

A szkoda, bo kraj jako taki jest ładny (przynajmniej N. się podobał). Poprzecinany kanałami, nawet w miastach 🙂 Łódki i motorówki są tutaj jednym z wielu środków transportu i sposobu spędzania wolnego czasu. Do tego ładna architektura i słynne wiatraki oraz niesamowity Amsterdam. Ale ciężko jest być rowerzystą w kraju Niderlandów.

holandia.jpg
Holandia i Amsterdam

Więcej o Belgii i Holandii przeczytasz w postach:

Belgia i Holandia rowerem

Amsterdam rowerem

12 rzeczy, które wkurzają w Belgii

Luksemburg

Do Luksemburga wjechaliśmy trochę przerażeni tym, jakie ceny produktów nas tam zastaną. Przeczytaliśmy gdzieś, że jednym z tańszych sąsiadów jest… Belgia. Belgia, w której odechciewało się jeść na widok wysokich cen.

Na szczęście w Luksemburgu było kilka dyskontów (Aldi), w których jednak było taniej niż w Belgii.

Jako państwo Luksemburg nie zapadł nam szczególnie w pamięć. Dużo lasów, dużo nijakich miasteczek. Nie widać tego bogactwa. Zaś miasto Luksemburg jest rzeczywiście ładne. Wbudowane w wąwóz z zamkiem na szczycie.

luksemburg.jpg
Luksemburg i kanion

Więcej o tym kraju przeczytacie we wpisie: 8 pytań o Luksemburgu, które sobie zadajcie

Niemcy

Wielką przyjemnością zaś okazała się trasa przez Niemcy. Kraj ten, wbrew naszym wyobrażeniom  (jakoś nigdy nie eksplorowaliśmy go, nie wydawał nam się interesujący widokowo), okazał się pagórkowaty i ładny. A do tego miał tę olbrzymią zaletę, że ceny w sklepach były porównywalne do polskich a asortyment szeroki. No i język, który M. zna świetnie a N. na tyle, żeby rozumieć, co się do niej mówi 😉

niemcy rowerem
Niemcy, gejzer w Andernach, Hamburg

W Niemczech mieliśmy awarię rowerową, którą pomógł nam zwalczyć Christian, nieznajomy, do którego zapukaliśmy z prośbą po pomoc (ale nawet nie w połowie taką jakiej nam udzielił)

Przeczytaj wpis: 10 ciekawostek o Niemczech, które Cię zaskoczą

p.s Czy wiedzieliście, że w Niemczech jest najwyższy gejzer zimnej wody na świecie? 🙂

Dania

A po Niemczech przyszła pora na Danię. Ale niczego ciekawego w niej nie było zatem polecieliśmy dalej 😉

Przeczytaj o tym, dlaczego w Dani nie ma nic. Dramatycznie nic 😉 W 4 dni przez Danię, czyli 9 ciekawostek

dania rowerem
Dania i duńskie korony

Szwecja

A z Danii promem dostaliśmy się do Szwecji. Należy zaznaczyć, że odkąd opuściliśmy Włochy właściwie przez cały czas dopisywała nam piękna pogoda, w przeciwieństwie do tego, co działo się w pierwszej części wyprawy. Tak również było w Skandynawii.

To w Szwecji nabawiliśmy się poparzeń słonecznych i uczulenia na słońce 😉

Sam kraj zaś bardzo pozytywnie nas zaskoczył. Był tylko trochę pagórkowaty, pełen ładnych widoczków (jeziorka, rzeczki, podmokłe tereny), Szwedzi okazali się sympatyczni a jedzenie niezbyt drogie. Za to pełne ciekawych smaków.

No i oczywiście zaczęły się białe noce. Fantastyczne zjawisko! 🙂 W pewnym momencie w ogóle nie robiło się ciemno.

szwecja.jpg
Szwecja

Dobrze będziemy wspominać Szwecję, chociaż pod koniec wyprawy trafiliśmy do niej jeszcze raz i wtedy zaoferowała nam tylko złą pogodę, pustkowia, lasy ale i… renifery (które wychodziły nam na szosę) oraz Lidla! 😀 w którym zaopatrzyliśmy się w tanie i pyszne, w stosunku do Norwegii, produkty.

Więcej o Szwecji przeczytasz we wpisie: Szwecja w 20 punktach, które Was zaskoczą

Norwegia

Norwegia to był nasz gwóźdź programu tego etapu podróży. Zdecydowanie warty tego, żeby do niego dojechać, nawet jeśli czasami mieliśmy już dość.

Absolutnie przepiękny kraj, który dane nam było przez pierwsze dwa tygodnie podziwiać przy słonecznej pogodzie.

norwegia wyprawa rowerem

Norwegia na każdym kroku prezentuje tak niesamowite dzieła natury, tak piękne krajobrazy, że człowiek nie może wyjść z podziwu, że jeden kraj może być w całości tak zdumiewający.

Nie widzieliśmy całej Norwegii, ale dotarliśmy aż za koło polarne, do Bodo. Kraina fiordów i lodowców całkowicie podbiła nasze serca.

norwegia rowerem.jpg

Niestety na początku sierpnia pogoda się zmieniła, zaczęło padać, mocno się ochłodziło (zrobiło się raptem naście stopni), więc będąc nieco załamani, tym co nas czeka i dodatkowo bardzo już zmęczeni, zdecydowaliśmy się wynająć samochód.

Samochód okazał się dobrym ruchem, bo nie dość, że cenowo okazało się, że wyniósł nas mniej więcej tyle, ile byśmy wydali dalej podróżując rowerami, to jeszcze pojechaliśmy dalej niż planowaliśmy na dwóch kółkach, a do tego wykpiliśmy się norwesko – szwedzkim pustkowiom i dziesiątkom kilometrów szutrowych szos.

Norwegia, chociaż wymagająca „górsko” (ale nie bardziej niż południowe kraje Europy, chyba nawet mniej niż Włochy czy południowa Francja), była najpiękniejszym krajem, ze wszystkich jakie kiedykolwiek odwiedziliśmy.

norwegia wyprawa

Więcej o Norwegii dowiesz się z wpisów:

Pierwsze wrażenia z pobytu w Norwegii w 12 punktach

Norweskie ciekawostki, czyli obserwacji ciąg dalszy.

O tym, co jeść w Norwegii.

I o podróży przez Norwegię rowerem.

Ogólne podsumowanie

Ta część wyprawy, pomimo początkowej kapryśnej, włoskiej wiosny, pozwoliła nam się cieszyć bardzo dobrą pogodą.

Dzięki temu i prawdopodobnie dzięki lepszemu zaplanowaniu trasy przez M. ten etap był łatwiejszy niż poprzedni. Po drodze były też płaskie i mniej wymagające kraje, czego na Bałkanach nie ma.

Kraje północnej Europy to jednak większe wydatki. Nawet nie na same kempingi, które (poza Danią) kosztują wszędzie mniej więcej 20 euro za dwie osoby z namiotem ale przede wszystkim noclegi pod dachem (dopiero w Niemczech i Szwecji ceny zrobiły się akceptowalne – do 50 euro za noc) oraz zakupy spożywcze. Wszelkie usługi czy inne towary (jak dętki czy opony) są co najmniej dwukrotnie droższe niż w Polsce.

Widokowo, odkąd opuściliśmy Lazurowe Wybrzeże, dopiero Norwegia sprawiła, że naprawdę zapierało nam dech w piersiach z powodu otaczającego piękna.

Kilometrów przejechaliśmy mniej więcej:

M.: 8 500 km. N.: 6000 km, nie licząc Rzymu..

To ok 3 000 więcej niż podczas poprzedniej części. A mimo to, odczucia mamy takie, że było łatwiej.

Nie mieliśmy żadnego wypadku, niebezpiecznej sytuacji, jedynie jedną poważną awarię (pęknięcie opony w Niemczech). Ludzie których spotykaliśmy na naszej drodze z reguły byli życzliwi i pomocni.

Na pewno jeszcze nie ochłonęliśmy po powrocie i ciężko powiedzieć, czy mamy jakieś skonkretyzowane plany co do dalszych podróży.

Ale z pewnością teraz na blogu nastąpi cykl różnego rodzaju podsumowań! 🙂

Natalia i Mikołaj

2 myśli na temat “Podsumowanie II części wyprawy

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s