Nasza pierwsza część wyprawy miała skończyć się w Rzymie. Tak też się stało i w połowie listopada wylądowaliśmy jakieś 300 metrów od Bazyliki św. Piotra na cztery miesiące.
Ideą było spędzenie zimy w jakimś ciepłym miejscu, pozbawionym mrozu i śniegu, do tego ciekawym. Nie byliśmy zdecydowani na Amerykę, dlatego padło na Rzym. Czy nam się to udało? I czy Wieczne Miasto rzeczywiście jest ciepłe cały rok?
Zgodnie z danymi dotyczącymi średnich opadów i temperatur, najwięcej deszczowych dni przypada od października do grudnia, a najchłodniej jest między grudniem a lutym.

Warto jeszcze nadmienić w jakiej odzieży poruszaliśmy się po mieście. Otóż podstawowym naszym okryciem były kurtki przeciwdeszczowo-wiatrowe pod które w chłodniejsze dni zakładaliśmy dodatkowo bluzę i to przeważnie wystarczało.

Z sandałów zrezygnowaliśmy dopiero w grudniu na rzecz dobrych butów trekkingowych AKU (które jednak nie okazały się takie dobre, bo na mokrym, rzymskim bruku, nie raz się ślizgaliśmy). Ani razu nie było nam zimno w stopy.

Do tego ja od czasu do czasu zakładałam opaskę na uszy i wieczorami, w te najzimniejsze dni, rękawiczki polarowe.
Mieliśmy też kurtki puchowe, których użyliśmy kilka razy, głównie podczas wieczornych wyjść i jednego bardzo wczesno porannego 😉
Listopad
Początkowo listopad był na tyle deszczowy, że skróciliśmy naszą podróż o dwa dni. W Rzymie jednak była piękna późnoletnia pogoda. Ciepło, ale nie gorąco (w słońcu jakieś 23 stopnie), wieczory też nie należały do chłodnych. Nie padało, nawet się nie chmurzyło. Dzięki temu mogliśmy spokojnie zwiedzać miasto i cieszyć się wciąż trwającym latem (zwłaszcza jak na polskie standardy). Co więcej, nadal mogliśmy używać sandałów bez narażania się na zmarznięcie! 🙂
Oczywiście na ziemi leżało dużo liści (sprzątnięto je chyba dopiero, jak już wszystkie opadły) a drzewa (konkretnie platany) były w większości łyse.

Grudzień
Im było bliżej końca roku tym dni robiły się chłodniejsze, jednak pierwsza połowa miesiąca była wciąż bardzo zadowalająca, w słońcu mniejsze lub większe naście stopni. Dopiero wraz ze zbliżającymi się świętami pogoda wyraźnie się pogorszyła. Czasem popadało i ochłodziło się (akurat na przyjazd gości :P). Na tyle, że nasze wiosenne kurtki w zestawie z bluzami były często niewystarczające podczas spokojnych spacerów. Pewnie przy szybszym marszu byłoby nam optymalnie, ale zwiedzanie większą grupą ma to do siebie, że tempo nie jest zbyt dziarskie.
Co jednak warto odnotować, sylwestrowa noc była całkiem ciepła i podczas spaceru, żeby obejrzeć fajerwerki nad miastem, wszyscy się zgrzaliśmy. My w naszych przezornie założonych puchowych kurtkach i cała rodzinna ferajna w zimowych okryciach 😛

Przeczytajcie więcej o:
świętach Bożego Narodzenia w Rzymie
Styczeń
Kiedy goście wyjechali zrobiło się na nowo bardzo wiosennie. Wręcz letnio. Temperatury były ponadprzeciętnie wysokie. W słońcu było mocno ponad 20 stopni. W jedną z takich ciepłych niedziel wybraliśmy się do parku akweduktów, gdzie dzieciaki grały w piłkę w krótkich spodenkach, ludzie grzali się bez kurtek, a niektórzy nawet siedzieli w słońcu bez koszulek. Rodziny piknikowały na trawie. Było bardzo, bardzo ciepło.
Przy tej okazji warto wspomnieć, że zarówno w styczniu jak i w grudniu, no i przez cały ten czas, wszechobecna była trawa. Soczysto-zielona trawa w całym mieście (a zwłaszcza w parkach, rzecz jasna). Palmy, zielone drzewka pomarańczowe i mandarynkowe z owocami, zielone cyprysy. Ich widok wywołał w grudniu szok wśród naszych gości z Polski 😉

Pod koniec miesiąca jednak znów się trochę ochłodziło, dni były często pochmurne.
Dlatego, kiedy na przełomie stycznia i lutego przyjechali kolejni goście, na część wspólnych spacerów zabieraliśmy parasolkę. Zdarzało się, że popadało rano, wieczorem, trochę w ciągu dnia. Na szczęście opady były niezbyt uciążliwie, chociaż prognozy były dość ponure.

Luty
Najgorszy natomiast okazał się luty. Bardzo często padało, potrafiło padać nawet kilka dni z rzędu. Chmurzyło się i zrobiło się dość zimno, aczkolwiek nadal na plusie. Do czasu aż nie odwiedziły nas kolejne osoby 😀
Nasi biedni goście trafili właśnie w taki ciąg deszczy i nie było dnia, żeby nie zmokli. Ba, żeby nie przemokli! Kupili nawet parasolkę i pelerynki, żeby być w stanie zwiedzić choć trochę tego i owego w deszczu.

W końcu jednak przestał padać deszcz… a spadł śnieg! 😀 pierwszy w Rzymie od 6 lat. Śnieg spadł w nocy i nad ranem, tak, że udało nam się wyjść wcześnie i zrobić jeszcze kilka zdjęć białego Rzymu. W ciągu dnia wyszło jednak piękne słońce i śnieg się roztopił. Aczkolwiek tylko po to, żeby zamarznąć wraz z mrozem, który chwycił wieczorem.

Włosi, zwłaszcza ci z Włoch centralnych i południowych, nie są przyzwyczajeni do takich zjawisk atmosferycznych, więc na dwa dni zamknęli szkoły i urzędy. Pierwszego dnia zamknięte były nawet niektóre sklepy (na przykład nasza piekarnia :P). Widzieliśmy jak ludzie bawią się na śniegu, zjeżdżają z ośnieżonych górek, lepią bałwany, rzucają się śnieżkami, zapanowała ogólna radość 🙂
Na ulicach i chodnikach lodu nie posypano ani solą ani piachem, więc to było pewne wyzwanie poruszać się po nich :p
Przeczytajcie o wycieczce wokół murów aureliańskich, którą odbyliśmy dzień po opadach śniegu.
Więcej śnieg oczywiście nie spadł i temperatura powoli się podnosiła , ale nie można powiedzieć, żeby było ciepło. Raczej dość chłodno i deszczowo cały czas.
Trzeba jednak wspomnieć, że deszczowe wieczory umilały mi świeże, wielkie truskawki! 😀 Od stycznia do maja jest sezon, a truskawki włoskie są duże, twarde i pyszne, nawet M., który nie lubi tych owoców przyznał, że są niczego sobie 😉
Połowa marca
Dopiero pod koniec pierwszej połowy marca zaczęło się znacznie ocieplać. Zrobiło się naście stopni, dni coraz częściej były ładne, słońce grzało, o ile akurat się nie chmurzyło. A zdarzało się to wciąż często.
Kiedy wróciliśmy w połowie marca do Polski, różnica temperatur wynosiła jakieś 15 stopni! A nawet więcej, bo dzień po naszym przylocie w kraju na Wisłą spadł śnieg i chwycił mróz 😛
Podsumowanie zimowych miesięcy w Rzymie
Będąc w Rzymie, nawet w najchłodniejszym i najbardziej deszczowym okresie, ciężko było uwierzyć, że gdzieś na świecie właśnie panują śnieżyce. Dla mnie temperatura zimą nie była na tyle wysoka, żebym mogła uznać ją za idealną, pogoda też czasami nie zachęcała do wyjścia z domu. A jednak było dużo cieplej i przyjaźniej, niż w to jest w Polsce, w tym okresie roku. Zielono, już w lutym zaczęły kwitnąć róże, wiśnie, pojawiły się czerwone maki.
Dodatkowym atutem Rzymu jest to, że otaczające budynki są w kolorach żółci, a nie szarości. To bardzo dużo zmienia, nawet w ponury dzień.

M. natomiast się zakochał. Te dziesięć do kilkunastu stopni to różnica, która daje bardzo wiele. Wręcz zmienia okropną nieznośność zimy w bardzo przyjemny klimat. Owszem, miło by było mieć pełne lato, ale to właśnie ta – pozornie niewielka – różnica między polską a rzymską zimą jest kluczowa.
Czy zatem Rzym jest idealnym miejscem na zimę? Dla mnie nie do końca (mnie się marzy wieczne lato 😉 ), M. twierdzi, że wystarczającym. Jeśli jednak rozważacie to miasto na Boże Narodzenie czy Sylwestra raczej się nie zawiedziecie, chociaż upałów się nie spodziewajcie. Istnieje też ryzyko pochmurnych i deszczowych dni, zwłaszcza w stosunku do Świąt Wielkanocnych, które tam będą już z pewnością ciepłe i słoneczne 😉 Dlatego Rzym i okolice na urlop polecamy raczej od kwietnia do początku grudnia 🙂

Natalia i Mikołaj
Ale Wam się trafiło z tym śniegiem. Niesamowicie to wygląda. 🙂
PolubieniePolubienie
Było niesamowicie 🙂
PolubieniePolubienie
W Rzmie byłam dwa razy w okolicy listopada, pogoda.strasznie rozpieszczała, słońce i krótki rękawek, wieczorem kurtka, kiedy w Polsce leciały żaby z nieba tam lato.sie nie kończy
PolubieniePolubienie
No, nie zawsze jest tam lato, bywa zimno, deszczowo i nawet śnieżnie 😉 Ale zgadza się, klimat lepszy niż Polsce, dużo więcej słońca 🙂
PolubieniePolubienie
tam jeszcze nie byłam, jakos mnie nie ciagnie i naprawde nie wiem czemu. Trzeba w koncu pojechac 🙂
PolubieniePolubienie
No tak to jest, czasem niby świetny kierunek a nas nie ciągnie 🙂 Ale kto wie, może na miejscu się zakochasz 🙂
PolubieniePolubienie