Pierwszy tydzień rzymski

Włochy kiedy jechać

Wreszcie jesteśmy w Rzymie! 🙂 To miasto nas oszołomiło, kiedy byliśmy tu po raz pierwszy kilka lat temu. Dlatego, kiedy teraz zdecydowaliśmy się na naszą wyprawę, to mieliśmy dwa wybory. Na czas zimy albo inna półkula albo jakiś dłuższy przystanek. Wybraliśmy pozostanie w Rzymie, który tak nam zapadł w pamięć i którego było nam mało po poprzednim ekspresowym zwiedzaniu.

Rzym na weekend
Wzgórze palatyńskie i Domus Augustana

Po wielu niezliczonych godzinach spędzonych  przed komputerami, przewertowaniu setek ogłoszeń dotyczących wynajmu mieszkania w tym mieście, uniknięcia wielkiego oszustwa (uwaga, wynajmując mieszkanie na odległość szukajcie wybranego zdjęcia w grafice Google, może się okazać, że ten sam pokój jest jednocześnie w Berlinie, Sydney i Amsterdamie…), długich negacjach z właścicielami, udało nam się podjąć decyzję i poprzez portal Airbnb (o nim chyba będzie osobny post, bo zachwyty nad tym serwisem są dla nas niezrozumiałe) wynajęliśmy mieszkanie, tuż obok Watykanu.

Pierwsze wrażenia z miasta

Do samego Rzymu wjechaliśmy pociągiem. Pogoda była kiepska, więc odpuściliśmy sobie zmaganie z wiatrem i deszczem. Trochę szkoda, bo tereny przez które wiodła linia kolejowa były wspaniałe. Ale trochę i dobrze, bo byliśmy zmęczeni i ja z przyjemnością dałam się wieść maszynie, zamiast własnym nogom 😉

Rzym jest ogromny, zatłoczony i zakorkowany. Przez ostanie tygodnie nie byliśmy w tak wielkim mieście, dlatego jego rozmiar i zgiełk nas początkowo przytłoczył. Ale z każdym dniem jest coraz lepiej. Przyzwyczajamy się do lawirowania między samochodami, motorynkami i turystami, do tego, że w ścisłym centrum jest prawie wszędzie bruk, po którym jeździ się nieco ciężej niż po asfalcie.

Rzym ciekawe miejsca
Fontanna di Trevi i wieczne tłumy

W tym mieście niewiarygodne jest to, że na każdym kroku czyhają na Ciebie pamiątki starożytności. Jedziesz do Auchana jakąś współczesną dzielnicą a tu jak nie wyskoczy zza rogu wielki akwedukt z II wieku n.e. Albo spacerujesz po park, czy jedziesz sobie spokojnie ulicą, a tu jakieś grobowce, resztki świątyni czy inna starożytna inskrypcja na kolumnie, która sobie stoi ni z tego ni z owego przy drodze. Niesamowite. Oczywiście nie wspominając o samym centrum, które sprawia, że nie wiadomo na co patrzeć i nie da się tak po prostu dojść do celu nie zbaczając po drodze, aby obejrzeć coś ciekawego.

Druga rzecz, po tych wszystkich fantastycznych budowlach, to to, że są tu palmy i papugi! To niezwykłe, iść na spacer lub jechać rowerem na przejażdżkę, codziennie mijać palmy, które stały się normą w krajobrazie a w parku słyszeć rozwrzeszczany skrzek papug, zamiast pohukiwań cukrówki.

Niesamowite jest też to, że ze względu na lokalizację naszego mieszkania, codziennie mijamy Watykan, Zamek Sant’Angelo i przejeżdżamy przez Plac św. Piotra. Nie jesteśmy wierzący, ani to miejsce nie ma dla nas jakiegoś nadzwyczajnego wymiaru i wolelibyśmy mieszkać po drugiej stronie Centrum, ale jednak nie narzekamy.

Rzym zwiedzanie
Castel Sant’Angelo

Co już zrobiliśmy a co zamierzamy zrobić?

Początek tygodnia minął nam na ogarnianiu się w nowym miejscu, na rozpoznawaniu najbliższego terenu (to zresztą nadal trwa), zakupach (to jedna z najfajniejszych rzeczy, móc kupić dużo pysznego jedzenia i zamknąć je w lodówce na następne kilka dni) kilku wycieczkach. Na razie jeździmy i oglądamy, codziennie odkrywamy coś nowego. Wiadomo, w ścisłym centrum już byliśmy, ale nie przeszkadza nam to zachwycać się nim od nowa i wciąż.

Powoli też zbieramy punkty, które chcemy zobaczyć lub zwiedzić, żeby nic nam nie umknęło,  no i chcemy też mieć listę na czas, kiedy odwiedzi nas wesoła rodzinna gromadka, aby pokazać im to, co najlepsze w mieście.

Co jeszcze?

Jak już wspomniałam zakupy są jedną z lepszych atrakcji 😉 We Włoszech jest trochę inny asortyment, więc jest w czym wybierać.

Zacznijmy od makaronów. W każdym szanującym się sklepie znajdziesz przynajmniej jeden bardzo długi regał z makaronami. Wszelkie kształty, rozmiary i kolory. Z nadzieniem i bez.

Następnie sery, a zwłaszcza mozarella, której są dziesiątki rodzajów, zarówno „zwykłej” jak i tej do smażenia.  Bo to inny rodzaj.

Mięso również jest tutaj niezwykłe. W zasadzie żadna część zwierzęcia się nie marnuje. Odkryliśmy paczkowane móżdżki, dziwne, rozkrojone (chyba świńskie) nóżki, coś co wyglądało jak jelita (pełne zawartości :P) skórę, głowiznę z oliwkami, oraz ścięgna wołowe z cebulką. Jami.

Włoskie potrawy
Mięsko :p

Tak samo owoce morza. Wszelkiego rodzaju. Od małży przez ośmiornice po ryby a także dziwne żyjątka. Niektóre świeże (ale martwe), inne zamrożone, jeszcze inne przygotowane w jakiś fikuśny sposób.

Ale okej, teraz coś dobrego. Kawa. Tutaj z jednej strony pewne rozczarowanie, bo nigdzie we Włoszech, nawet w Rzymie, nie znaleźliśmy rozpuszczalnej kawy.  Czasem trafi się jeden czy dwa rodzaje małej i drogiej Nescafe.  Natomiast kaw sypanych i do ekspresów są znowu dziesiątki rodzajów. Dobre marki typu Lavazza czy Kimbo w bardzo atrakcyjnych cenach, oprócz tego kilka rodzajów kaw zbożowych i bezkofeinowych.

Słodycze, zwłaszcza sucharki i ciastka. Ze względu na fakt, że te produkty stanowią podstawę włoskiego śniadania ich wybór jest zawsze olbrzymi. Na szczęście popularne są też ciastka migdałowe, które mogę jeść w ilościach hurtowych 😛

Pizze, których rodzaje przyprawiają o ból głowy. W zasadzie dostępne w każdej piekarni i pizzerii, można też  kupować na kawałki.  Są nawet takie z ziemniakami albo z frytkami.

Lody. Nawet o tej porze roku lodziarnie są otwarte i oferują bardzo duży wybór bardzo drogich smaków 😛

A dlaczego są otwarte? Ponieważ pogoda jest bardzo przyzwoita.  Większość czasu jest słonecznie i bezchmurnie. Jest około dwudziestu stopni w dzień i bez problemu można przechadzać się w krótkim rękawku, czy jeździć na rowerze w sandałach 😉

rzym co zwiedzic
Zegar wodny, widać jesień ale są też palmy 😉

No i na końcu warzywa. Bardzo duży wybór różnego rodzaju zielenizny z którą nie bardzo wiemy co zrobić, ale kupujemy 😛 Nawet nie znamy polskich odpowiedników nazw tych warzyw. Na przykład jedliśmy już  liście rzepy brokułowej (Cime di rapa)  😛 chcemy spróbować ile się da i przy okazji nadrobić naszą podróżną dietę, nie do końca zdrową (chociaż staramy się jeść w miarę normalnie 😉 )

Na razie szumi nam w głowach od tej rzymskiej rzeczywistości i próbujemy się jakoś w tym wszystkim odnaleźć, ale to bardzo miłe, pełne ekscytacji uczucie 🙂

Natalia

5 myśli na temat “Pierwszy tydzień rzymski

  1. Jejku, ale Wam „zazdraszczam”… Ale mam perspektywę dla siebie… i to mnie buduje. Mimo 59 lat mam marzenia i wolę ich realizcji. A co do pracusi – dzięki za odpowiedź Mikołjowi. Pracuję nad sobą.Może nieco przetrybię…ale to nie do pisania tutaj :).
    Mam na najbliższym celu Bajkał. Potem Islandię. A Wam życzę naj naj lepszych życiowych doświadczeń.
    Pozdrawiam serdecznie – Cywka

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s