Jak to jest rzucić wszystko…?

Podróż dookoła Europy

Chyba każdy miał kiedyś taką myśl, żeby rzucić to wszystko i wyjechać… może być i w Bieszczady 😉

Kiedy ogłosiliśmy w pracy nasze plany, wszyscy mówili nam, że to wspaniały pomysł, że teraz to luzik i jesteśmy najbardziej bezstresowymi ludźmi na świecie, myślami będącymi gdzieś tam w polu kukurydzy 😉

A to wcale nie jest takie proste.

No bo jak to tak, zostawić wszystko co się zna? Całe swoje dotychczasowe wygodne życie, swoją rodzinę, znajomych, przyjaciół, wypłatę? Poranki na ulubionej kanapie z kawką i książką…?

Ale stwierdziliśmy, że potrzebujemy mieć coś więcej od życia, niż tylko kolejne projekty (dokończone lub nie) i statystki na koncie (poza tym zachciało nam się mieć długi urlop, brak deadline’ów i święty spokój 😉 )

Bardzo ciężko jest zostawić rodzinę, znajomych i przyjaciół, swoje wygodne życie. Ciężko też było mieć świadomość, że taka decyzja jest podjęta, a nie można jeszcze jej ogłosić (termin wypowiedzenia rządzi się swoimi prawami).

Jest też strach – w głowie pojawiają się straszliwe wizje wypadków, chorób, zimna, głodu, braku pieniędzy i innych plag 😉

Ale to nie jest tak, że ta decyzja to tylko i wyłącznie ciężar, bo wspaniale jest myśleć sobie, że to co teraz robisz, robisz raczej po koleżeńsku, bo za kilka miesięcy, czy tygodni to nie będzie Twój problem. I że za rok ten temat, który ciągle wraca już nie wróci do Ciebie. Że wiesz, że za chwilę nie będziesz odliczać dni do weekendu i że nie będziesz się budzić z myślą „jeszcze tylko pięć dni…”, „jeszcze tylko cztery dni…” i że wkrótce nie będziesz musiał mówić „dzisiaj to mi się tak strasznie nie chce!”.

No i co więcej – wkrótce przestaniesz musieć znosić tych, którzy podnoszą Ci ciśnienie 😉

Ale przede wszystkim im bliżej terminu wyjazdu tym większa ekscytacja 🙂

Natalia

6 myśli na temat “Jak to jest rzucić wszystko…?

  1. Myślę, że większość normalnie myślących i czujących ma takie „strzały myślowe” i wręcz potrzeby…. ale paraliżujący strach trzyma ich w bezruchu i w szponach korpo lub innych podobnych „wykańczaczy / wysysaczy”.
    Takie ch….e czasy. Najszczerzej się cieszę, żem taka „stara peselem” – bo miałam niezaprzeczalną okazję żyć w czasach nieco normalniejszych (mimo socjalizmu?), pojeść dobrego jedzonka (bez E…, bez chemii i innych ulepszeń – a wierzcie mi – smalcu już nie da się dzisiaj zrobić z boczusia i cieniutkiej słoninki ze świnek hodowanych na odżywkach, sztucznej karmie etc.). Zapomnieć mi już przyszło o porządnej śmietanie, zsiadłym mleku i twarożku, który nie zrobi się czarny od grzyba po 2 dniach……. Cóż – drzewiej bywało……
    Sorki, rozpisałam się… ale szczerze nie podoba mi się dzisiejszy „normalny” świat (uciekającod techniki co miała ułatwić, a de facto jest tak wymagająca, ze utrudnia – papier dawał konkret, a taka SUBREA = to tylko system czytający co mu się wprowadzi – a wprowadza się … niejednolite dane, brak kropki czy innego znaku już nie da pełnych danych… o kant potłuc takie udogodnienia. A oprócz tego poza własnymi obowiązkami ciągle ktoś czegoś chce – jedne dane podzielone przez inne w okresie od do etc. Ku..a – róbta se to sami!!!! A nie wymagajcie od tych co są od innych zadań, bo to tworzy nieład, konflikty i totalne zniechęcenie. On – dzisiejszy świat – nie jest normalny w żadnym jego przejawie 😦
    Więc cieszcie się życiem, brakiem deadlinów i głównie sobą i otaczającym światem, ludźmi, przyrodą. Żyjcie, a nie wegetujcie w pogoni za …

    Polubienie

Dodaj komentarz